*English version's below the cut*
Dla wszystkich fanów skoków
narciarskich wreszcie nadszedł upragniony, długo wyczekiwany czas.
Czas „nie, w
sobotę nie mogę…”, czas wzruszeń, szczęścia, smutków, złości, czas serca
bijącego nieprawdopodobnie głośno. Mówiąc prościej – rozpoczął się kolejny sezon.
Nie mamy jeszcze pojęcia, co przyniesie – zarówno naszym ulubieńcom, jak i nam
samym w naszych skokowych podróżach. Właściwie możemy być pewni tylko dwóch
rzeczy: że nie będzie nudno, i że, prędzej czy później, pakując się na kolejny
wyjazd czy po raz kolejny umierając ze zdenerwowania przed telewizorem
usłyszymy od kogoś odwieczne pytanie: „No i na co ci to?” lub równie popularny
komentarz: „że ci się tak chce…”. Czasem wypowiadane bywają z niedowierzaniem
lub pogardą, częściej z sympatią czy nawet podziwem, ale większość z nas w tej
czy innej formie pewnie je już słyszała. Ich zasięg nie ogranicza się jednak
tylko do fanów skoków narciarskich i o tym właśnie chciałam dziś napisać.
Ludzie mają absolutnego fioła na
punkcie różnych rzeczy – niektórzy wiedzą wszystko, co można wiedzieć o jakiejś
dyscyplinie i poznają jej zawodników po butach, inni znają na pamięć każdą
piosenkę ulubionego zespołu i miesiącami odkładają pieniądze, by móc zobaczyć
ich na żywo, następni mają w domu siedem kotów, poza którymi nie widzą świata,
kolejni czytają każde słowo napisane prze ulubionego autora tak długo, aż
nauczą się ich wszystkich na pamięć, jeszcze inni spędzają całe dnie
przygotowując skomplikowane i niezwykle realistyczne cosplay’e swoich
ulubionych postaci, są też tacy, którzy nie mogą przeżyć choćby jednego dnia
bez swojej ulubionej formy treningu albo z wielkim zapałem uprawiają domowy
ogródek. Można by tak wymieniać w nieskończoność, bo, mówiąc w skrócie: ilu
ludzi, tyle obsesji. A wszystkie pewnie prędzej czy później prowadzą do
konieczności zmierzenia się ze wspomnianymi uwagami.
Muszę Wam coś zdradzić: to od zawsze byli moi
ulubieni ludzie. Ci z pasją, ci w jakiejś kwestii zupełnie szaleni, mający to
coś, samo wspomnienie czego powoduje, że cali niemal błyszczą. Możemy się nie
dogadywać, mogę kompletnie nie rozumieć, o co im właściwie chodzi i co w tym
jest takiego fajnego, ale zawsze z ogromną radością słucham ich opowieści. Mało
jest rzeczy tak uroczych i tak inspirujących, jak ktoś mówiący o swojej pasji.
Choć tak do końca o niej
opowiedzieć raczej nie sposób. Dlatego właśnie nie ma dobrej odpowiedzi na
pytanie „Po co ci to?”. Po nic właściwie. W sumie nie chodzi przecież o to, co
się z tego ma. Rzecz tkwi przecież przede wszystkim w tym, co właściwie by zostało,
gdyby tego nie było. Przykład: kim byłabym bez corocznego okrzyku „KAAAMIŚ, TO
KAMIŚ!” gdy na belce startowej po raz pierwszy w sezonie pojawia się Kamil
Stoch? Wiem, że to dość absurdalna ilustracja tej kwestii, ale rozumiecie, do
czego dążę. Bez szaleństw, tych małych i tych większych, coś by na pewno nam w
życiu zostało, ale czy to by wystarczyło? Czy dla tego naprawdę wciąż byłoby
warto?
W sumie nie wiem. Nie próbowałam.
I rzecz chyba właśnie w tym, że próbować w ogóle nie chcę.
Dlatego fakt, że „tak ci się chce
wciąż…” nie powinien być w ogóle zadziwiający. To przecież właśnie to sprawia,
że chce mi się też robić cokolwiek innego. Że jest po co wstawać z łóżka w
pochmurne dni. Że jest o czym marzyć i co wspominać. Gdyby nie chciało mi się
właśnie tego, nie miałabym też ochoty na nic innego. Wtedy dopiero można byłoby
postawić pytanie: po co?
Dlatego jeżeli zapytalibyście
mnie, w co wierzę, powiedziałabym, że przede wszystkim w pasję. W poświęcanie
się temu wszystkiemu, co sprawia, że twoje serce bije mocniej. Nawet jeżeli
możesz oddać się tym ukochanym rzeczom jedynie popołudniami i w weekendy.
Nieważne. To wszystko sprawy drugorzędne. Najważniejsze, że to masz. Że
istnieje. Że nigdy cię nie opuszcza.
Bo jeżeli w coś wierzę to w to,
że właśnie twoja pasja może cię ocalić.
Dlatego świruj po swojemu.
Każdego dnia. Krzycz z całych sił dopingując swoich ulubieńców na skoczniach i
stadionach. Czytaj, czytaj wszystko, co kiedykolwiek pragnąłeś przeczytać. Pracuj
nad szkicami swoich przyszłych wielkich dzieł w trakcie nudnych lekcji. Idź z
psem na trzygodzinny spacer i razem z nim biegaj za piłką. Dołącz do koła
naukowego, samorządu, fundacji, zostań wolontariuszem na festiwalu. Nieważne.
Wszystko jedno. Rób to, co zechcesz, to, co najbardziej kochasz, choćby przez
najkrótszą chwilę każdego dnia. Choćby najbardziej symbolicznie. Zwłaszcza w
najbardziej pochmurne dni.
Nieważne, po co. Nieważne, czemu
właściwie wciąż ci się chce.
Świruj po swojemu. Tak jak
lubisz.
Co weekend, jak wszyscy moi
ulubieni skokowi fanatycy :D Jak tam, kochani? Podekscytowani? Czego oczekujecie
po tym sezonie? Jakie macie marzenia a jakie przewidywania? Co sądzicie o
pierwszych zawodach, które już za nami? Czekam na Wasze opinie ;)
Trzymajcie się ciepło i
kibicujcie wytrwale!
///
Finally! The new ski jumping season has
started. It’s time for “no, I can’t do Saturday…”, time for cries and laughs,
for happiness, sadness, anger, time when our hearts skip a beat. We don’t yet
have any idea what this winter will bring – for our favourites and for
ourselves during our ski jumping adventures. But we can be certain about two
things – it’s going to be far from boring and sooner or later, when we’re
packing for another trip or screaming in front of the TV, someone’s gonna say
something like: “why do you still do it?” or “how it is that you still enjoy
that…”. You may hear surprise in that, sometimes it sounds like sympathy or
friendliness, sometimes even admiration. Most of us have heard it in one way or
another. But those comments are not limited to ski jumping fans. And that’s
what I want to focus on today.
People are crazy about many different things.
Some know everything there is to know about a sport and they can recognize their
favourite athletes by looking at their shoes. Others know every song by their
beloved band by heart and keep saving money for months just so that they can go
see them live. There are people who have seven cats they can’t live without. We
have literature fans who read every word of their favourite author for so long
that they finally can recite the whole book. Others dedicate hours and hours of
their time to make the most beautiful cosplays you’ve ever seen. Some people
can’t live a day without the form of training they like the most or take great
care of their home garden. I could go forever, because there is just as many
obsessions as there is people. And each of them sooner or later makes you hear
those comments I mentioned.
I need to tell you all something: This is my absolute
favourite kind of people. Those a little mad, those who have this thing that
you can’t mention without them getting excited and practically glowing. Sometimes
I don’t get them and have no idea what is actually so fun in what they are
talking about, but I’m always eager to hear their stories. Because I don’t think
there’s anything as cute and inspirational as listening to someone talking
about their passion.
Even if it’s actually impossible to explain it.
I don’t think there’s a good answer to a question like “and why are you doing
this for?” when it comes to passion. Well, I don’t even consider this an appropriate
question. Because what for? For nothing actually. It’s not about what you gain
from it. It’s about what’s left without it. Case in point: what would I be
without my annual shout: “KAMIL! IT’S KAMIL! IT IS REALLY HIM!” when I first see
Kamil Stoch in the new season? I know it’s an absurd illustration, but I guess
you know my point. Without those small crazes (and some bigger, too) something
surely would be left in our lives, but would it be enough? Would it still be
worth it?
I don’t know. I’ve never tried it. But here’s
the thing: I don’t ever want to.
That’s why the fact that I “am really still
doing that” shouldn’t be surprising at all. That is actually the thing that
makes me want to do anything at all. Makes it possible to get out of bed on a
really cloudy day. Gives me all of those things to remember and to dream about.
So if I wasn’t’ still crazy about it, that would be a good time to ask: why? What
for?
And so if you’d ask me what do I believe in, I
would say I believe in passion most of all things. In sacrificing your time and
energy to what makes your heart skip a beat. Even if you’re super busy and only
have the time for it in the evenings and on weekends. It doesn’t matter. It’s a
minor thing. What’s important is that you have it. That it’s real. That it
never really leaves you.
Because if I believe in something it’s that
your passion can save you.
So be completely and hopelessly crazy in your
own way. Every day. Shout as loud as you can supporting your idols on a ski
jumping hill. Read everything you’ve ever wanted to read. Work on sketches of
you future masterpieces when a lesson gets unbearably boring. Take your dog for
a three hour walk and chase the ball with them. Join a student council, a
foundation, volunteer at a music festival. It doesn’t matter what you do as
long as you love it beyond words. Do it every day even for a minute, even in a
most nominal way. Especially on the most
cloudy days.
It doesn’t matter what for. It’s not important
how come you still enjoy it.
Be mad in your own way. The way you like it.
Every weekend – just as my favourite ski
jumping weirdos. ;) Are you guys excited for this season? What do you expect?
What do you hope for? Did you like how the first race turned out? I’d love to
hear what you think.
Stay safe and cheer your teams on!
Super blog robi wrażenie
ReplyDeletedodaje do ulubionych
Zapraszam do mnie w wolnej chwili początek dopiero
http://skok2001.blogspot.com/
Dzięki za miłe słowa :)
DeleteHej, hej :)
ReplyDeleteAle super napisane! Bardzo mi się podoba.
Ja oprócz "w sobotę nie mogę", mam jeszcze zwyczaj klęczeć przed tv podczas skoków moich ulubieńców.. haha :D
Zapraszam do mnie na podsumowanie pierwszego skokowego weekendu: http://oczami-skokomaniaczki.blogspot.com/2016/11/ps-kuusamo-2016.html
Pozdrawiam!
Haha, no cokolwiek działa! :)
DeleteGenialny tekst !!! jakbym czytała o sobie! :D
ReplyDeleteDzięki :) Cieszę się, ze się podobało :)
DeleteMoże na początek dorzucę moją małą refleksję: co mamy z pasji? Mnóstwo radości, cele, poznanych nowych świetnych ludzi, ale i wspomnienia! Coś co zostanie z nami do końca życia, w te gorsze dni da tego kopniaka o którym piszesz, do czego będziemy wracać z bananem na twarzy siedząc już pod kocykiem, na bujanym fotelu i opowiadając (część?) historii dzieciom czy wnukom. Ja bym tak chciała. Może jest to trochę złudne marzenie, trochę bajkowe, ale cóż.. ;) Chciałabym być szczęśliwa, że przeżyłam to co było dla mnie ważne i nikt, ale to nikt nie może mi tego zabrać!
ReplyDeleteWiększość z nas kończy szkołę, pracuje, buduje dom.. blablabla. Jeden takie studia, drugi inne, ja mogę pracować w informatyce, sąsiad w ogrodnictwie, ale jeśli nie jest to ta nasza pasja to tylko praca i w zasadzie za x lat nie będziemy pamiętać z niej nic "niezwykle emocjonującego, a i wracając do domu ciężko będzie o motywację, by iść tam kolejny raz, a pasje są motywacją. Chociażby np. to, że musimy pracować, by coś zrealizować.
Pięknie napisane, również uwielbiam ludzi z pasją, którzy o czymś marzą. Fajnie, że zostawiłaś u mnie kilka słów od siebie, a ja dzięki temu mogłam odkryć Twoją stronę.
Pozdrawiam ciepło i przepraszam za tak dłuuuuugi wpis, ale jakoś mnie poniosło. ;)
P.S. Weekendowe konkursy były magiczne- i drużynówka, ale i indywidualny!
Wspaniały komentarz, bardzo cieszę się, ze jest taki długi! :)
DeleteMyślę, ze pragnienie wcale nie takie bajkowe. A tak wspaniałą motywacją, jaką jest prawdziwa pasja, wszystko jest możliwe :)
A co historii, z pewnością rzeczywiscie sa też takie, które nie do końca nadają się do powtarzania ;)